O właśnie. Cóż to jest za mleko. Bo nie jest to taki zwyczajny płyn, jaki można kupić w sklepie. Czemu? Bo poza filtracją i schłodzeniem nie przechodzi przez żadną, absolutnie żadną obróbkę. Zapewne pomyślicie, że musiałam udać się na wieś do zaprzyjaźnionego chłopa, ale... no właśnie nie! Otóż ostatnio je odkryłam w samym środku kilkumilionowego miasta (no dobra, nie w środku, tylko w sypialni Warszawy). Wyobraźcie sobie, że w kilku miejscach na Ursynowie stoją mlekomaty. Są to automaty, w których można zanabyć przepyszne, świeże krówkowe mleczko prosto od chłopa! I to nie spotykając tego chłopa! Brzmi jak reklama porno, ale co tam ;)
Tak wygląda mlekomat.
W takim automacie można mieć zakupić butelkę wielokrotnego użytku (litrowa, plastikowa kosztuje 2 zł, szklana 4zł), wkłada się ją w miejsce, gdzie widać czerwoną strzałkę, wrzuca 4 bądź 2 zł (w zależności czy chcemy litr czy pół litra białej ambrozji) i viola.Możemy się cieszyć zdrowym i pysznym napojem, które z łatwością możemy przerobić chociażby na zsiadłe (kartonowego się nie da).
I jeszcze jedno: gdy pierwszy raz przyniosłam litr tego mleka do domu, zniknęło w przeciągu 15 minut, a amatorów odganiałam ze strachu, że rozbolą ich brzuchy. Moje zdziwienie było wielkie (ale i radość), gdy nie dość, że boleści nie było, to jeszcze znacznie lepiej się czuli niż po specjalnych mieszankach z obniżoną zawartością laktozy (istniało podejrzenie uczulenia na nią).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz