Krok po kroku staram się zorganizować, poukładać i odgruzować kolejne partie domostwa. Najważniejsze, żeby nie brać wszystkiego na raz. Krok po kroku, szafka po szafce, szuflada po szufladzie. Inaczej jak zwykle utonę w koszmarze wszystkiego dookoła, nie starczy mi czasu na całą resztę i będzie doopa zbita, bo wszystko na ostatnią chwilę wepchnę spowrotem do szafki, robiąc jeszcze większy Saigon. A jeszcze do tego biorąc pod uwagę, że jestem ograniczona trójką Szkodników Nadzwyczajnych, potocznie zwanych moimi dziećmi, to szafka, którą wzięłam dzisiaj na ogień wyglądała tak (uwaga zdjęcie kompromitujące):
Oczywiście jeszcze daleko jej do ideału, ale pierwsze kroki poczynione. Ponieważ nie jestem fanką kupowania wszystkiego za wszelką cenę, szczególnie, że ilość słoiczków na przyprawy urasta u mnie do niewyobrażalnych rozmiarów (uwielbiam tę różnorodność przypraw i kupuję prawie wszystkie jak leci), to część została zaimprowizowana w słoikach po kawie, przecierach pomidorowych, a także pudełkach śniadaniowych, do których pogubiły/połamały się wieczka. Wygląda to teraz tak:
Chyba troszkę lepiej, prawda? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz