niedziela, 22 grudnia 2013

Seria "Zwiadowcy", czyli coś dla troszkę większych dzieci

Dzisiaj troszkę z innej beczki, czyli recenzja. Uwielbiam czytać. Już jako dziecko marzyłam o domu, w którym byłby jeden pokój przeznaczony na bibliotekę. Oczywiście im większy, tym lepszy. A że jestem osobą, która czyta książki, które jej się spodobają po kilka razy (mój życiowy rekord to "Konik Garbusek", przeczytany w wieku 5-6 lat aż 16 razy), to taka biblioteka byłaby dla mnie rajem. Jednak życie zweryfikowało moje marzenia, gdyż mieszkając w 3 pokojowym mieszkaniu w 5 osób ciężko jest wygenerować jeszcze miejsce na owo cudo.

Nie mniej zaczytuję się nadal. Dogłębnie wnikam w słowo pisane i nierzadko trzeba mnie prawie siłą wyrywać z objęć bohaterów i ich losów. Nie inaczej było z całą serią "Zwiadowcy" Johna Flanagana Wydawnictwa Jaguar. Jest to seria z cyklu fantasy, ale nie ma tu czarów czy krasnoludów i elfów. Raczej nazwałabym je książkami o podłożu historycznym, gdyby nie wymyślone nazwy państw. Chociaż nawet i one są bardzo podobne do realnych. Istnieją tu Skandianie, którzy są odzwierciedleniem naszego wyobrażenia Wikingów czy Skottowie - zamieszkujące góry plemiona, paradujące w kiltach. Brzmi znajomo? A jednak mimo wszystko czuć powiew świeżości, po wampirach i wilkołakach, królujących ostatnio na rynku fantasy.

Źródło
Serię otwierają "Ruiny Gorlanu", w którym młody czytelnik poznaje piętnastoletniego Willa - sierotę, który pragnie być rycerzem. Jego wątła muskulatura oraz niski wzrost uniemożliwiają mu dostanie się do odpowiedniej szkoły. I gdy nad jego głową wisi, jak miecz Damoklesa, zostanie chłopem pańszczyźnianym, na scenie pojawia się Halt - królewski zwiadowca, który zgadza się przyjąć go na naukę. Człowiek ów jest tajemniczy, wzbudzający nieśmiałość, a w zwykłych ludziach nawet strach. Will przystaje na to i uczy się szacunku do innych ale także do samego siebie. Poznaje siłę przyjaźni, a także determinacji.
Jest to książka dla młodzieży i jako taka została napisana prostym językiem trafiającym do każdego, nawet do takich staruszków jak ja ;) Historia w niej zawarta dosłownie przelewa się do wyobraźni czytelnika. Jeżeli więc szukacie dobrego prezentu dla swoich pociech w wieku od 11 lat wzwyż, rozejrzyjcie się za tą serią. Moja starsza 13-letnia dostanie kolejnych 5 tomów na Gwiazdkę i wiem, że na bank będzie zachwycona.



P.S. Mimo, że to książki dla nastolatków, to i ja podbierałam je swojej córze i przeczytałam już wszystkie włącznie z dwunastym tomem ;)

1 komentarz: